Zjadłbyś rybkę? Ja też. Z grilla, sashimi i ceviche. Krewetki, sandacze i tuńczyki. Turboty, langusty i raki. Dietetycy zalecają. Restauratorzy oferują. Słoneczko pieści lica, a wakacyjna aura kusi frytkami, colą i rybką pod każdą postacią. Wiesz, muszę Ci się do czegoś przyznać. Pracowałem dla rybaków. Tych z Norwegii i tych z Polski. Trochę pojeździłem po świecie. Ryb już prawie nie ma. Spytaj nad morzem, spytaj na Mazurach. Spytaj skąd są, jak się mają akweny. To przykra sytuacja. Bo jako smakosz wolałbym cieszyć się ich smakiem. Przywodzi mi on na myśl wakacje i dalekie podróże.
Niedawno wziąłem udział w kampanii promującej zrównoważone rybołówstwo – MSC. Ale muszę Ci się przyznać, że im dłużej o tym myślę tym bardziej jestem przekonany, że skoro 30% światowych akwenów jest przełowionych, a kolejnych 60% (nie licząc kłusownictwa i nieoficjalnych statystyk) jest na granicy, to daje niechlubny wynik niemal 90% akwenów, które są zagrożone.
To oznacza, że powinniśmy ograniczyć jedzenie ryb lub wręcz wykluczyć je z naszej diety i przestać się oszukiwać. W to miejsce warto by zacząć studiować dietę roślinną, by znaleźć sposoby na kompensację cennych tłuszczów i innych składników odżywczych. Ewentualnie... można wybrać te z polskich niezagrożonych akwenów lub hodowli, o ile takie jeszcze są. Badania potwierdzają, że największym zagrożeniem dla mórz nie jest plastik, czy zanieczyszczenia chemiczne, ale właśnie rybołówstwo, hodowla ryb i owoców morza. No tak, skoro nie ma już dzikich ryb prawie w ogóle, to przecież nie ma się co przejmować. Można zawsze je wyhodować... np. na masową skalę. Głównie łososie i krewetki, a potem sprzedawać w modnych restauracjach jako miłe i modne źródło białka, smaku i zabawy. Okazuje się jednak, że jak każda intensywna forma produkcji na wielką skalę, ta również ma swoje ukryte koszty.
Do produkcji hodowlanych łososi potrzebna jest mączka rybna. Ta pochodzi z dziko żyjących ryb i odpadów produkcyjnych. Ryby produkowane są na wielką skalę, więc chorują. Zatem potrzebują leków i to nie za małe pieniądze. Duże skupiska ryb stanowią też zagrożenie dla ekosystemów, bo przecież ich fekalia nie są obojętne dla środowiska. Warto pamiętać o tym, że hodowane głównie w Norwegii ryby, muszą być transportowane, co wiąże się z pozostawieniem dodatkowego śladu węglowego.
Co do krewetek, rzecz ma się równie szaleńczo. Pod ich hodowle wycina się lasy namorzynowe. Duża intensywność wymaga też „ochrony”, zatem leki są standardem. Przy połowie dzikich krewetek standardem jest również przyłów – czyli znaczny udział gatunków, niebędących przedmiotem zainteresowania, a zatem „nadających się” do wyrzucenia martwych… z powrotem do morza. Starczy? Jedźmy na Mazury – sandacz z Kazachstanu. Nad morzem - dorsz z Atlantyku. Coraz mniejszy z roku na rok, bo gatunki zaczynają się kurczyć. To znak. Presja jest zbyt duża. Pomyśl, idąc wybrzeżem, mijając setną z rzędu knajpę gdzie pachnie panierką, fryturą z oleju palmowego i rybą… że to się musi zmienić! Pomyśl jedząc sushi w modnej knajpie. Kąsając krewetkę i widząc reklamę łososia na bilboardach i w internecie. To jest nasz cichy współudział. Zmowa milczenia. Festiwal obżarstwa, legitymizowany przez piękne zdjęcia i zadowolonych kapłanów rozpusty. Do produkcji kilograma ryby hodowlanej potrzebne jest ok 1.5 kg mączki rybnej – a ta, jak ustaliliśmy, nie bierze się z powietrza.
Jakie jest wyjście? Hm.. sam się zastanawiam. Jeść mniej lub wcale, bardziej lokalnie. Kompensować składniki odżywcze produktami pochodzenia roślinnego, a zatem uczyć się.
Wiesz...każdy musi zrobić swoje. Oczywiście, że konsumenci to jedno, a kwoty połowowe to drugie. Pewnie, że nawet jeśli jakieś kraje ich przestrzegają to inne będą te zasady łamać, ale to chyba nie zwalnia nas z odpowiedzialności, nas wszystkich – konsumentów, sprzedawców, kucharzy, restauratorów, rybaków i polityków. De facto do przebudowy jest cały system żywnościowy i nasze nawyki, tradycje i system edukacji. Bardziej zrównoważona gospodarka żywnościowa jest możliwa. Tylko trzeba o niej zacząć myśleć, rozmawiać i ją wdrażać. Duzi i mali. My i oni. Razem. Zanim...zanim… sam wiesz. G.
Zdjęcie pochodzi z kampanii MSC Polska - chroń morza i oceany#chrońmorzaioceany
 

Kontakt

W sprawie współpracy

biuro@grzegorzlapanowski.pl
tel.: +48 794 041 207

Bądź na bieżąco

Facebook Instagram Youtube
W ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Używamy ich w celach statystycznych. Każdy użytkownik może nie wyrazić zgody na umieszczanie plików typu cookies na jego urządzeniu końcowym. W tym celu należy skorzystać z opcji wyłączenia pobierania i przechowywania plików typu cookies w przeglądarce internetowej.
Zamknij